29.01.2018, 13:12
Nanga Parbat...tak przykre i wkur**ce, bo bezsilność na spółkę z górami stworzyła dramat, który aż boli. Nie oglądam i nie słucham w mediach reportaży, bo niczego nie wnoszą, a rozdrapują tylko rany i emocje...a na pytanie czemu "ona, a nie on" odpowiedzieć prosto jest trudno albo nawet niemożliwie. A może łatwo, bo już nawet nie patrząc na warunki była bliżej i mogła chodzić?
Fala hejtu i idiotycznych, a czasem wręcz sk***ch komentarzy się wylała w naszej kochanej ojczyźnie i może dlatego chcę przytoczyć trafiającą w punkt wypowiedź...poniżej fragment
Fala hejtu i idiotycznych, a czasem wręcz sk***ch komentarzy się wylała w naszej kochanej ojczyźnie i może dlatego chcę przytoczyć trafiającą w punkt wypowiedź...poniżej fragment
Cytat:Poważnie, jak sobie wyobrażacie akcję ratunkową w sytuacji, gdy jesteście ubezpieczeni od wszystkiego?Całość
Na Nanga Parbat nie ma bazy TOPR-u, GOPR-u czy tam NPOPR-u, gdzie siedzą ratownicy i czekają na sygnał od ubezpieczyciela: ruszajcie, ino wartko, ale tylko ci z PZU (granatowe kurtki), MetLife (zielone kurtki) czeka, bo coś się w polisie nie zgadza, i chyba w tej tanioszce, którą podpisały te naiwne łosie akcja ratunkowa powyżej 7k metrów jest wyłączona z ubezpieczenia.
Akcja ratunkowa w takich sytuacjach opiera się wyłącznie na uczestnikach innych wypraw, i to pod warunkiem, że są w pobliżu. Francuzka (w chwili gdy to piszę, chłopaki zeszli bez Mackiewicza i fruną do Skardu[1]) miała gigantyczne szczęście, że akurat po sąsiedzku nasi szykowali się do ataku na K2 i byli zaaklimatyzowani na odpowiedniej wysokości. Na dodatek zaprezentowali nadludzką wytrzymałość i po przybyciu pod Nanga Parbat, 1100 metrów w górę, częściowo po ciemku przebiegli niczym cyborgi. Nieludzkie szczęście, bo w tej chwili „po sąsiedzku” jest tylko jeszcze jedna wyprawa, która tak się składa, przebywa w Obozie 1 na wysokości 6050 metrów i ma do Nanga Parbat w linii prostej półtora tysiąca kilometrów. Bo są, CIACH!, pod Mount Everestem. W tej chwili nie ma tam nikogo więcej, bo zimą na ośmiotysięczniki wspinają się tylko Polacy, Rosjanie i pojeby.
„Noale przecież śmigłowiec”
W okolicy Nanga Parbat lata tylko armia. Indie i Pakistan napierdalają się tam od lat o Kaszmir, więc lotów cywilnych nie ma. Pechowo składa się tak, że pakistańska armia korzysta z helikopterów[2], które nie są w stanie wspiąć się powyżej 6000 metrów. Tak zwyczajnie, po helikopterowemu – nie są w stanie polecieć wyżej. Do tego pogoda. Naszą ekipę spod K2 Pakistańczycy wysadzili na Nanga Parbat na wysokości 4800 nie dlatego, że pilotowi nie chciało się lecieć wyżej.
[Aby zobaczyć linki, zarejestruj się tutaj]
"Bezpieczeństwo jest podróżą, a nie celem samym w sobie - to nie jest problem, który można rozwiązać raz na zawsze"
"Zaufanie nie stanowi kontroli, a nadzieja nie jest strategią"
"Zaufanie nie stanowi kontroli, a nadzieja nie jest strategią"