Jak big data i odrobina paranoi wywołały aferę Panama Papers - Wersja do druku +- SafeGroup (https://safegroup.pl) +-- Dział: Publikacje (https://safegroup.pl/forum-27.html) +--- Dział: Artykuły (https://safegroup.pl/forum-24.html) +--- Wątek: Jak big data i odrobina paranoi wywołały aferę Panama Papers (/thread-10262.html) |
Jak big data i odrobina paranoi wywołały aferę Panama Papers - Mikołaj - 14.04.2016 Niedawno w ręce niemieckich dziennikarzy wpadły dane należące do firmy Mossack Fonseca — był to największy w historii wyciek danych. W sumie ujawniono archiwum rzędu 2,6 terabajtów zawierające 11,5 miliona dokumentów — to trzy razy więcej niż skandaliczny wyciek Cablegate zainicjowany przez WikiLeaks w 2010 roku. Dane klientów firmy Mossack Fonseca nie pierwszy raz trafiły na nagłówki gazet: kilka lat temu anonimowa osoba sprzedała już niemieckim władzom fragmenty baz danych. Wtedy wyciek objął informacje związane z setkami spółek typu offshore (zarejestrowanych w rajach podatkowych). Ale incydent Panama Papers jest znacznie większy: ujawnił szczegóły 240 000 firm zacumowanych w raju podatkowym. To naprawdę sporo danych. Były one badane przez cały rok, więc z biegiem czasu będzie pojawiać się więcej faktów. Dziennikarze z całego świata analizowali je potajemnie — poza nimi nikt nie wiedział o tej sprawie. Spójrzmy, jak zostało to zorganizowane. Historia Panama Papers rozpoczęła się pod koniec roku 2014, gdy anonimowy informator skontaktował się z Bastianem Obermayerem, dziennikarzem z niemieckiej gazety Süddeutsche Zeitung. Zaoferował ujawnienie danych, które mogłyby sprawić, że przestępcy zostaliby postawieni w obliczu prawdy. Osoba ta dostarczyła obiecane dokumenty i poprosiła jedynie o zachowanie pełnej anonimowości. Informator nie chciał powtórzyć drogi Edwarda Snowdena, który musiał opuścić swój dom i pogodzić się z tym, że nie zobaczy już swoich przyjaciół ani krewnych. Obawiając się o swoje życie, nalegał też na korzystanie z narzędzi bezpiecznej komunikacji internetowej i odmówił osobistego spotkania z dziennikarzem. Obermayer zgodził się; oboje utrzymywali kontakt poprzez szyfrowane kanały komunikacji i regularnie je zmieniali. Dziennikarz odmówił ujawnienia, które aplikacje i technologie były używane oraz w jaki sposób to ogromne archiwum danych — ponad 2 Tb — zostało przesłane. Jak napisał Wired, powiedział tylko: „Sporo wiem o bezpiecznym przysyłaniu dużych plików”. Śledztwo to nauczyło Obermayera, jak zachować czujność. Po ostatniej rozmowie dziennikarz zniszczył swój telefon oraz dysk twardy laptopa, bo używał ich do kontaktowania się ze „źródłem”. W wywiadzie dla Wired powiedział: „Może to wyglądać na działanie przesadnie dokładne, ale lepiej dmuchać na zimne”. Po wstępnym przebadaniu pierwszej porcji dokumentów gazeta Süddeutsche Zeitung skontaktowała się z Międzynarodowym Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych (ICIJ). Zespół ten ma duże doświadczenie w analizowaniu wycieków ogromnych ilości danych, więc eksperci podjęli się koordynowania działań związanych ze śledztwem. Dla każdej firmy offshore założono oddzielny folder z wiadomościami e-mail, PDF-ami, kopiami dokumentów i kontaktami, a także innymi dokumentami. Aby włączyć wyszukiwanie tekstu, niektóre pliki zostały przekonwertowane z formatu obrazu na tekstowy przy pomocy systemu rozpoznawania znaków. Zespół ICIJ utworzył swój własny system wyszukiwania, który umożliwił dostęp, komunikację i wspólną pracę wszystkim zaangażowanym stronom. w śledztwie wzięły udział dziesiątki największych gazet na świecie: w sumie nad sprawą Panama Papers pracowało około 400 dziennikarzy z 80 krajów. ICIJ nie zamierza udostępniać danych związanych z Panama Papers wszystkim, którzy wyrażą taką chęć. Gerard Ryle, szef organizacji, uważa, że krok ten mógłby zaszkodzić niewinnym klientom firmy Mossack Fonseca. Źródło: Kaspersky Lab |